Dyplomata na trudne czasy – szkic o Ambasadorze Jakubie Wołąsiewiczu
„Siłą inercji nasze MSZ było podzielone na klan Zachodni i Wschodni, i były to dwa różne światy, mówiące innymi językami, o innej optyce, a nieraz i o radykalnie różnych zapatrywaniach na koncepcję całości polskiej polityki zagranicznej. Właśnie ten brak choćby paroletniego stażu na Wschodzie, i to nie tylko w ambasadzie w Moskwie, ale także w konsulatach naszych w Rosji, sprawił, że i Morawski, i Lipski, i nawet Edward Raczyński nie doceniali i charakteru i niebezpieczeństwa świata rosyjskiego. A z drugiej strony nasi tzw. eksperci od Rosji nie zdawali sobie zupełnie sprawy, jak w oczach Zachodu granice i nawet niepodległość państw tego regionu wydawały się drugorzędne w porównaniu z Tradycyjną pasją mocarstw Zachodniej Europy do prowadzenia ich odwiecznej gry o balance of power nad Renem i na Morzu Śródziemnym.” – opisywał naszą przedwojenną dyplomację, w artykule o Kajetanie Dzierżykraj-Morawskim, polskim dyplomacie okresu międzywojennego i II wojny światowej, Wacław Zbyszewski, publicysta na emigracji. Informuje o tym Upmp.news powołując się na Czas Wschodni.
Sięgnąłem po ten cytat, aby naświetlić pewien charakterystyczny rys dla nie tylko polskiej dyplomacji, ale także dla całej polskiej obecności tutaj, na naszym miejscu na ziemi. Równoważenie Wschodu i Zachodu. Tłumaczenie tym z Zachodu czym jest Wschód i na odwrót. Jednak jednym z głównych motywów do napisania tego artykułu jest fakt inny. Mamy zauważalne tendencje do skupiania się na sławnych indywidualnościach, zapominając, że na całość ich dokonań składa się często praca ludzi będącymi współpracownikami, pomocnikami, tych, których wspominamy już znacznie rzadziej.
Na postać śp. Jakuba Wołąsiewicza, dyplomaty i prawnika, trafiłem przypadkiem kilka dni temu. W tym artykule, nie tyle chcę skupić się na typowym, encyklopedycznym, ujęciu jego biografii, ale naszkicuję zaledwie kilka wybranych epizodów jego życia, które pokazują rolę pracy dyplomaty, także w ciężkich dla kraju i jego obywateli, momentach historii.
Jakub Wołąsiewicz urodził się w 1960 roku w Zielonej Górze, w rodzinie polskich Kresowian. Gdy ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim w 1984 r. jako miejsce pracy wybrał służbę dyplomatyczną. „Nie był politykiem, ale był państwowcem. Lubił łudzi. Wobec tego każda praca by go zadowalała. Wybrał dyplomację i pracował na pewno z wielkim zapałem i zaangażowaniem. Kochał pracę, kochał ludzi” – mówiła, wspominając syna, Jadwiga Wołąsiewicz. Jako uczeń prof. Andrzeja Stelmachowskiego, prawnika i ministra, na fali przemian historycznych w naszym kraju, został zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
W MSZ przeszedł wszystkie szczeble kariery dyplomatycznej, pracując m.in. w Departamencie Prawno-Traktatowym, Departamencie Europy, Departamencie Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą oraz Departamencie do Spraw Postępowań przed Międzynarodowymi Organami Ochrony Praw Człowieka. W lipcu 1994 roku rozpoczął pełnienie funkcji ambasadora RP w Estonii, którą sprawował do maja 2001 r. Ambasador zorganizował i utworzył od podstaw polską placówkę dyplomatyczną w Tallinie, włącznie z siedzibą ambasady przy ulicy Parnawskiej (Pärnu maantee). W trakcie pełnienia swojej misji odznaczony został estońskim Orderem Krzyża Terra Mariana.
Po powrocie z Estonii, Ambasador, został Pełnomocnikiem Ministra Spraw Zagranicznych ds. postępowań przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Stanowisko pełnomocnika przed ETPC przypadało na okres szczególny: rosła liczba pozwów przeciwko Polsce przed tym sądem. Działał na rzecz rozwijania standardów przestrzegania praw człowieka również na arenie międzynarodowej. Budował system ochrony praw człowieka w Polsce. Dzięki jego zaangażowaniu, do prawa polskiego wprowadzono skargę na przewlekłość postępowań sądowych, uznaną w Radzie Europy za rozwiązanie modelowe, wdrażane przez inne państwa. Jego publikacja pt. „Analiza prawnohistoryczna uprawnień zabużańskich. Rozliczanie trudnej przeszłości” należy do istotnych opracowań przedmiotu.
Jednak to rok 2010 jest pewną granicą czasową, w miarę spokojnej pracy polskiego dyplomaty. Kilka dni temu obchodziliśmy czternastą rocznicę katastrofy lotniczej w Smoleńsku. Pamiętamy nasze odczucia i myśli z tym związane. Tymczasem dla naszej służby dyplomatycznej te pierwsze chwile i dni, były okresem kryzysu, gdyż nikt nie był przygotowany na taką sytuację.. Witold Jurasz, w 2010 roku pełnił funkcję chargé d’affaires RP na Białorusi, i który 10 kwietnia był w Smoleńsku, wspominał ten czas chaosu.
„W MSZ wówczas pracował nieżyjący już Jakub Wołąsiewicz. Z tego co mi wiadomo, kilka godzin po katastrofie złożył na ręce ministra notatkę o opcjach prawnych do prowadzenia śledztwa. Ona została zignorowana. Nie wiem, czy została zarejestrowana. Problem polega na tym, że u nas jest pospolite ruszenie, a u Rosjan zimny profesjonalizm” – czytamy w artykule, wspomnienie o zapewne jednym z pierwszych zadań, które jako prawnik wykonał amb. Wołąsiewicz.
W 2013 roku został Konsulem Generalnym RP w Doniecku. Co istotne, tę placówkę trzeba było budować od podstaw. Jednak nawet bez budowanej jeszcze placówki, Jakub Wołąsiewicz aktywnie działał w terenie, wizytując m.in. Uniwersytet w Mariupolu, gdzie odwiedził Centrum Kultury Polskiej.
„Konsulat RP w Doniecku jest najmłodszą polską placówka na Ukrainie. W fazie rozruchu jest od lata zeszłego roku, teraz zacznie wydawać wizy. Swoim zasięgiem obejmuje trzy obwody: doniecki, ługański i zaporoski. – Mieszka w nich stosunkowo dużo Polaków, między 8 a 15 tysięcy. Są to osoby od dziesięcioleci a niekiedy stuleci osiadłe w tym regionie. Są jednak źródła wskazujące, że liczba osób mających polskie korzenie może być kilkakrotnie większa” – mówił Jakub Wołąsiewicz w trakcie uroczystości otwarcia konsulatu w Doniecku pod koniec kwietnia 2014 roku.
Niestety konsul RP niedługo pełnił funkcję w nowym budynku konsulatu RP przy ulicy Zielonej 7 w Doniecku. Musimy przypomnieć tutaj, że chwila otwarcia konsulatu przypadła na ten burzliwy dla Ukrainy rok, w którym Putin rozpoczął pierwszy etap swojej inwazji rosyjskiej wobec tego kraju, a którego pełnoskalową kontynuację widzimy obecnie. W marcu 2014 roku, wojska rosyjskie zajmują Krym. Natomiast we wschodnich obwodach Ukrainy trwają sterowane z Kremla protesty. W dniu tzw. plebiscytu na Krymie prorosyjskie wiece odbyły się w Doniecku, Charkowie, Ługańsku, Dniepropietrowsku, Odessie i Mikołajowie. W Doniecku doszło do szturmu na siedzibę SBU. Zagrożony był polski konsulat w Charkowie, pod którym odbył się wiec przeciwko polityce Zachodu wobec Ukrainy.
6 kwietnia 2014 w Doniecku doszło do demonstracji, w której wzięło udział około tysiąc protestujących, którzy następnie zajęli budynek władz obwodowych. Następnego dnia, ogłosili powstanie tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Deklarację niepodległości uchwaliło ok. 50 osób, które zajmowały budynek i określały się mianem „rady ludowej”. W następnych dniach prorosyjska rebelia bojówkarzy rozszerza się na terenie obwodu donieckiego. Władze ukraińskie oceniały wtedy, że w obwodzie donieckim działało 10 tysięcy prorosyjskich separatystów.
Dochodzi do pierwszych porwań obcokrajowców przez rebeliantów. 21 kwietnia uprowadzono amerykańskiego reportera Simona Ostrovsky’ego. Po czterech dniach uwięzienia i pobiciu, został zwolniony. W dniu jego uwolnienia, w Słowiańsku separatyści uprowadzili siedmiu obserwatorów OBWE, w skład której wchodzili żołnierze z Niemiec, Polski, Czech, Szwecji i Danii. Zostali zwolnieni 3 maja.
Natomiast 27 maja zostaje zatrzymany przez separatystów w Doniecku ks. Paweł Witek. zakonnik Towarzystwa Chrystusowego. „To było po prostu zatrzymanie obok budynku administracji obwodowej okupowanego przez separatystów.” – wspominał ks. Witek. „Zaraz po przesłuchaniu miałem świadomość tego, że moje słowa o tym, że jestem księdzem katolickim nie przekonały przesłuchującego mnie człowieka. Jego zapewnienie, że on to sprawdzi, to już z jego twarzy można było przeczytać, że nie będzie się z tym spieszył – opisywał ksiądz. – Wojna jest wojną, na wojnie ludzie niestety bardzo często sięgają po najprostsze – dodał. Duchowny powiedział, że słyszał pod swoim adresem różne groźby, m.in. odcięcia ręki, rozstrzelania czy powieszenia. Przyznał jednak, że stosunek separatystów do jego osoby zmieniał się: – Gdy nasze bezpieczeństwo zakłócił atak myśliwców ukraińskich, ten sam młody chłopak, który dobę wcześniej był gotowy mnie zabić, dał mi hełm i mówi: niech ksiądz to założy, musi ktoś przeżyć, by modlić się o pokój” – wspominał zakonnik.
I wtedy właśnie do negocjacji w sprawie uwolnienia księdza Witka przystąpił konsul Jakub Wołąsiewicz i biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej Jan Sobiło. „Na razie nie wiemy nic o żądaniach porywaczy. Nie wiadomo jeszcze, czy uda się to wszystko, dlatego że oni są zdeterminowani ze względu na szturm na separatystów w ramach ukraińskiej operacji antyterrorystycznej. Udało nam się jedynie wyjaśnić, że ksiądz znajduje się w budynku Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Doniecku, który jest pod kontrolą rebeliantów” – poinformował w rozmowie telefonicznej. Wołąsiewicz musiał jechać do Doniecka z Zaporoża. „Pozwólmy pracować polskiemu konsulowi. Im mniej spekulacji, tym lepiej” – powiedział w dniu zatrzymania księdza szef MSZ Radosław Sikorski. Dzięki negocjacjom, już następnego dnia, księdza Witka uwolniono.
Jednak postęp działań militarnych i zajęcia Doniecka przez separatystów powoduje, że personel polskiej placówki konsularnej w tym mieście zostaje ewakuowany, a jego działalność zawieszona, a następnie konsulat zostaje zamknięty we wrześniu 2014 roku. Jednak koniec działania konsulatu, nie oznacza, że polski dyplomata zapomina o mieszkańcach regionu. W Święta Bożego Narodzenia 2015 roku, kieruje życzenia do Rodaków z Donbasu. Niestety z powodu nieuleczalnej choroby, ambasador Jakub Wołąsiewicz zmarł 7 czerwca 2016 roku.
„Ambasador Jakub Wołąsiewicz miał niewątpliwie poczucie misji. W czasie, w którym pełnił funkcję pełnomocnika Ministra Spraw Zagranicznych ds. postępowań przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, wiele osób miało okazję przekonać się, że traktuje tę pracę z pasją i zapałem, daleko wykraczając poza urzędniczy schemat czy szablon. Z takim samym zapałem Jakub podjął trudne wyzwanie polegające na przyjęciu obowiązków Konsula Generalnego RP w Doniecku. Odniósł sukces, mimo że okoliczności zewnętrzne wymusiły przerwanie tej misji w 2014 r. Ambasador Wołąsiewicz miał naturalny talent do budowania swojego zespołu. Byłem i jestem dumny, że mogłem na pewnym etapie być jego częścią. Zawsze mieliśmy mnóstwo pracy, walczyliśmy z terminami i różnymi przeciwnościami, ale była to zgrana drużyna i nie brakowało w niej nigdy poczucia wspólnoty. Jakub dbał o swoich pracowników i wielu z nich z pewnością zachowa Go takim w pamięci.
Jakub chętnie dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniami zawodowymi. Był cenionym wykładowcą, uczestnikiem wielu seminariów i konferencji dotyczących praw człowieka, przyjacielem Olimpiady Wiedzy o Prawach Człowieka dla uczniów szkół średnich. Odejście Jakuba oznacza niepowetowaną stratę nie tylko dla polskiej dyplomacji, lecz także środowiska polskich prawników międzynarodowych.” – napisał dr hab. Michał Balcerzak – prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dziękuję Panu Leonardowi Drożdżewiczowi za nadesłane materiały ze swojego archiwum, oraz naszemu współpracownikowi Damianowi Kujawie za pomoc.
Michał Mistewicz
opr. wł.