Żona schwytanego żołnierza Azowa Serhija Aleksiejewicza: „Chcemy postawić przed sądem wszystkich winnych tej zbrodni”
Фото:

Żona schwytanego żołnierza Azowa Serhija Aleksiejewicza: „Chcemy postawić przed sądem wszystkich winnych tej zbrodni”

Rozmowa z Marią Aleksiejewicz, żoną jednego z bojowników pułku Azow i obrońcą Mariupola Serhija Aleksiejewicza, który znalazł się w koszarach kolonii nr 120 w Oleniwce w obwodzie donieckim i przeżył brutalny i cyniczny atak terrorystyczny dokonany przez Rosjan.

Dzień dobry Mario. Opowiedz nam o sobie i Sierhiju. Jak poznałaś swojego męża?

Z wykształcenia jestem psychologiem praktycznym, jednak nie pracuję w swojej specjalności. Pracuję w branży IT od 3 lat, przed inwazją na pełną skalę, Sierhij i ja mieliśmy wiele planów, chciałam się rozwijać w IT, aby w wieku 30 lat mieć dobrą karierę i robić to, co kocham. Serhij zawsze bardzo mi pomagał, zarówno podczas studiów na uniwersytecie, jak i podczas studiów na kierunkach informatycznych.

Serhii był stale zaangażowany w samorozwój. Zawsze brał jakieś kursy, dużo czytał, lubił uczyć się czegoś nowego, studiuje na psychologa, miał wiele planów na przyszłość. Oprócz psychologii interesował się także programowaniem. Zastanawialiśmy się nad karierą, kupnem lub budową własnego domu, adopcją psa z ulicy lub ze schroniska i prowadzeniem spokojnego życia.

Poznaliśmy się w 2018 roku na portalu społecznościowym. Rozmawialiśmy kilka tygodni, chcieliśmy się spotkać jak najszybciej, ale ze względu na pracę nie mogłam wyjechać chociaż na 1-2 dni. W trakcie rozmowy dowiedziałam się, że Serhij studiuje na psychologa na uniwersytecie, na którym ja też wtedy studiowałam, a także na psychologa. Później musiałam iść na uniwersytet, a ponieważ Serhij mieszkał wtedy w Chmielnickim, zgodziliśmy się na spotkanie. Do dziś pamiętam pierwsze spotkanie i rozumiem, że to był naprawdę los. Gdy tylko mnie zobaczył, wziął mnie w ramiona, przytulił i wtedy poczułam, jak blisko mnie jest… I pod koniec 2018 roku zaczęliśmy razem mieszkać. Następnie Serhii wziął dla nas kota z ulicy i leczył go, ponieważ miał problemy zdrowotne. Kot mieszkał z nami przez te wszystkie lata i teraz czeka ze mną na powrót Serhija.

Serhij jest bardzo silny, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nie chciał mnie denerwować, nigdy nie powiedział, że przeżywa trudności, po prostu robił, co musiał. Ale chyba najbardziej było to widać podczas obrony Mariupola. Przecież nigdy mi nie opowiadał o tym, co dzieje się w mieście. Oczywiście wiedziałam, że to piekło i bałam się nawet zadać dodatkowe pytania, ale uderzyło mnie to, że bardziej martwił się o mnie niż o siebie. Zawsze pytał, jak się czuję, czy nie brakuje mi niczego, czy jestem bezpieczna, wspierał mnie, próbował pocieszyć, będąc w miejscu, gdzie 24 godziny na dobę Rosjanie niszczyli wszystko na swojej drodze. Jestem bardzo dumna z mojego męża.

Czy wiedziałaś, gdzie Serhij walczył i jak udawało się wam rozmawiać?

Przed inwazją na pełną skalę Serhij był niedaleko Mariupola, wiedziałam, gdzie był. 24 lutego 2022 o godzinie 5 rano napisał do mnie, że u niego wszystko w porządku i że skontaktuje się ze mną najszybciej jak to będzie możliwe. Serhii nie powiedział mi, gdzie dokładnie był. Kiedy zobaczyłam wiadomość o okolicach Mariupola, z jakiegoś powodu od razu zrozumiałam, że właśnie tam był. Zapytałam go, jak się czuje, odpowiedział, że wszystko w porządku, żebym uważała na siebie i starała się nie martwić. Później widziałam rozmowę z dowódcą Azowa, który powiedział, że wszyscy obywatele Azowa, którzy do 24 lutego przebywali w mieście i poza miastem, bronili Mariupola.

Udawało nam się być w kontakcie jedynie za pośrednictwem komunikatorów. Serhij do mnie nie dzwonił, ja też nie dzwoniłam, żeby nie odrywać go od pracy, bo jest wojskowym, jest obrońcą Ukrainy i to było w tamtym momencie bardzo ważne. Zawsze czekałam przynajmniej na jakąś wiadomość od niego i zawsze, gdy otrzymywałam wiadomość, czułam się naprawdę szczęśliwą, bo on żyje. W końcu to jest najważniejsze.

Sierhij i ja pobraliśmy się na odległość 27 kwietnia 2022 r. W tym czasie trzeba było nagrać film dla urządu stanu cywilnego, bo z Serhijem nie można było być w stałym kontakcie, a np. zawarcie związku małżeńskiego przez zoom byłoby problematyczne. Dlatego umówiliśmy się, że Serhij prześle mi film, w którym potwierdzi, że zgadza się mnie poślubić i powie, że jest otoczony w Mariupolu. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam od niego, że broni Mariupola. Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie, bo Serhij przez kilka dni nie kontaktował się z nami, a w dniu naszego ślubu udało mu się to zrobić, choć nie wiedzieliśmy dokładnie, kiedy będziemy mogli wziąć ślub. Pamiętam, jak mój ukochany cieszył się z naszego małżeństwa, ja też byłam pełna emocji i jestem pewna, że ​​ten dzień naprawdę dał mu siłę do dalszej walki i dał nadzieję, że wyjdzie żywy z miasta.

W jakich okolicznościach Serhij został ranny i jakiego rodzaju to była rana?

Serhij nie powiedział mi o swojej kontuzji podczas walk w Mariupolu. Na moje pytania, jak się ma, jak się czuje, zawsze odpowiadał: „żyję, zdrowy”. O kontuzji dowiedziałam się już w czerwcu 2022 roku, kiedy Serhij był już w niewoli. Zapytałam jednostkę wojskową Serhija, czy są jakieś informacje na temat tego, czy mąż został ranny w czasie obrony. Powiedziano mi, że miał ranę postrzałową nogi. Kilka miesięcy później skontaktował się ze mną kolega Serhija, który wrócił do domu w ramach wymiany jeńców wojennych i opowiedział mi o okolicznościach jego zranienia. Nie mogę ich ujawnić, ale mogę powiedzieć, że kula trafiła w kość jego nogi i nie można jej było usunąć w szpitalu w Azovstalu. Nadal chodzi z kulą w nodze.

Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziałeś się, że Twoja bliska osoba została wysłana do kolonii w Oleniwce?

16 maja otrzymałam wiadomość, że nasi obrońcy zostali schwytani z Azovstalu. Na początku w to nie wierzyłam, nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Później pojawiły się oficjalne apele przedstawicieli władz ukraińskich. Hanna Malyar, pracująca wówczas w Ministerstwie Obrony Narodowej, poinformowała, że ​​rozpoczęła się „ewakuacja” obrońców Mariupola z Azovstalu. Zostało to później potwierdzone przez Prezydenta Ukrainy. Nie wiedziałam, czy Serhij został schwytany. Nieustannie oglądałam filmy z rosyjskich wiadomości, ponieważ relacjonowali to wydarzenie, publikując wiele filmów pokazujących twarze obrońców Mariupola. A 19 maja zobaczyłam Sierhija na jednym z filmów. To było wideo z kolonii w tymczasowo okupowanej Oleniwki w obwodzie donieckim. Wtedy zdałam sobie sprawę, że było to schwytanie, a nie ewakuacja, jak nam powiedziano. Następnie znalazłam numer telefonu jednostki wojskowej, aby zapytać, czy Serhii był zarejestrowany jako jeniec wojenny po opuszczeniu Azovstalu. Na co powiedziano mi, że Serhij rzeczywiście znajduje się na liście jeńców wojennych. Potem zaczęłam kontaktować się z innymi organami państwowymi i organizacjami międzynarodowymi.

Czy udało się skontaktować z mężem po jego schwytaniu?

Niestety nie było to możliwe. W styczniu tego roku odważyłam się napisać do niego list, ale myślę, że najprawdopodobniej go nie przeczytał, gdyż pojawia się informacja, że ​​listy od bliskich nie docierają do mieszkańców Azowa. Ale teraz zdecydowałam, że napiszę kolejny list i mam nadzieję, że Serhijowi uda się go przeczytać.

Powiedz nam bardziej szczegółowo, gdzie udałaś się, aby znaleźć Serhija i jakiej pomocy udzielono ze struktur państwowych i międzynarodowych?

Od samego początku zwróciłam się do jednostki wojskowej, aby dowiedzieć się, czy Siergiej znajduje się na liście więźniów i zrozumieć moje dalsze działania, ponieważ nie było wówczas jednego algorytmu, dokąd się zwrócić. Dopiero później w Komendzie Koordynacyjnej ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi powstał plan działania, który zawiera algorytm postępowania na rzecz rodzin jeńców wojennych, zaginionych i poległych.

Skontaktowałam się z policją krajową, złożyłam zawiadomienie o poszukiwaniu, zgłosiłam, że opuścił Azovstal na rozkaz i dostarczyłam potwierdzające to nagranie wideo.

Następnie zwróciła się do Biura Informacji Narodowej, SBU, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Sztabu Koordynacyjnego ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi oraz Rzecznika Praw Człowieka Rady Najwyższej Dmytra Lubińca.

Przez pierwsze dwa miesiące niewoli nieustannie zwracałam się do Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (ICRC), gdyż uważałam, że powinni byli go zarejestrować, gdy opuszczał Azovstal, gdyż władze państwowe poinformowały nas o tych ustaleniach. Dzwoniłam do nich, pisałam do nich e-mailem, ale zawsze otrzymywałam odpowiedź, że nie mogą szybko odpowiedzieć, ponieważ teraz zajmują się porządkowaniem informacji i wiadomości od rodzin obrońców, którzy opuścili Azovstal. Chociaż Serhij również opuścił Azovstal, nikt z przedstawicieli ICRC nie zadzwonił do mnie, aby mnie o tym poinformować. Tuż przed atakiem terrorystycznym w Oleniwce ICRC zadzwonił do mnie i poinformował, że Serhiego nie ma w ich bazie i nie zarejestrowali go, kiedy opuszczał Azovstal. Zapytałam, jak to jest możliwe, na co odpowiedzi były raczej niejasne. Dopiero w tym roku dowiedziałam się, że w dniu wyjazdu Serhija z Azovstalu nie było przedstawicieli ICRC. Brak przedstawiciela. Jeńcy wojenni, którzy wyszli tego dnia, nie zostali oficjalnie uznani za jeńców wojennych. Przez ponad rok nieustannie pisałam i dzwoniłam do Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, przekazując im nagranie wideo potwierdzające, że mój mąż jest w niewoli i że powinni go odwiedzić i potwierdzić. Oficjalnie potwierdzono, że Serhii jest jeńcem wojennym dopiero 31 sierpnia tego roku. Nie wiadomo, co dokładnie na to wpłynęło. Otrzymałam wiadomość w tej sprawie od Centrali Koordynacji, zaczęłam dzwonić do ICRC i Krajowego Biura Informacyjnego przy Ministerstwie ds. Reintegracji Terytoriów Czasowo Okupowanych, aby wyjaśnić, czy rzeczywiście tak jest. Przedstawiciele ICRC poinformowali, że Rosja oficjalnie to potwierdziła, ale nie miałam do tego dostępu i nie widziałam tego.

Zwróciłam się także do Grupy Roboczej ONZ ds. Wymuszonych i Przymusowych Zaginięć, złożyłam wniosek o poszukiwanie bliskiej mi osoby. Jednak od złożenia wniosku minął już rok, a ja nadal nie otrzymałam od nich żadnej informacji. Zapytałam ich wiosną, czy otrzymali odpowiedź z Rosji, na co odpowiedzieli, że nadal nie ma odpowiedzi.

Komenda Koordynacyjna zaleca także skontaktowanie się z organizacją „Poszukiwanie Więźniów”. To grupa prawników, wśród której są prawnicy rosyjscy, w tym ich założyciel. Długo się wahałam, czy w ogóle warto to robić, ale jesienią ubiegłego roku zwróciłam się do nich. Utrzymuję z nimi kontakt, ale nadal nie mają żadnych informacji o Serhiju od państwa agresora.

Ogólnie rzecz biorąc, nadal utrzymuję kontakt ze wszystkimi wymienionymi strukturami i okresowo do nich piszę, aby dowiedzieć się, czy są nowe informacje o Serhiju. Z niektórymi z nich okresowo uczestniczymy także w spotkaniach zbiorowych, aby zrozumieć, jakie działania podejmuje się w celu powrotu naszych bliskich. Niestety odpowiedzi na to pytanie są zawsze takie same: „pracujemy, czekaj, robimy co możemy”.

Jak po ataku terrorystycznym w Oleniwce dowiedziałaś się, że Serhij żyje?

Najpierw zobaczyłam, że Serhij znajdował się na liście rannych Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej podczas ataku terrorystycznego w Oleniwce. Oczywiście nie chciałam wierzyć tym listom, miałam nadzieję, że w ogóle nie doszło do ataku terrorystycznego. A 3 sierpnia ubiegłego roku rozpoznałam Serhija na jednym z filmów. To było nagranie ze szpitala w Doniecku. Wyglądał na wyczerpanego, jego twarz była lekko pokryta odłamkami eksplozji, ale innych obrażeń nie pokazywali. W nagraniu powiedział, że usłyszał dwie eksplozje: na pierwszą nie zwrócił uwagi, a po drugiej wszystko zaczęło się palić, a jeńcy zaczęli wychodzić z płonących baraków. A po wymianie, 21 września, otrzymałam telefon od zwolnionego z niewoli obrońcy, towarzysza broni mojego męża, który powiedział mi, że Serhij rzeczywiście przeżył atak i został ranny. Przez miesiąc przebywał w szpitalu, po czym pod koniec sierpnia został przewieziony z powrotem do Oleniwki. Odniósł obrażenia nogi, ale nie jest jasne, jak poważne i nie wiadomo, jakiego rodzaju opiekę medyczną otrzymał.

Co do tej pory wiesz o Serhiju?

Wiem tylko, że Serhij był dwukrotnie ranny. Zwolniony z niewoli towarzysz opowiedział, że pod koniec września ubiegłego roku Serhij wraz z innymi mieszkańcami Azowa został wywieziony do Rosji. Od tego czasu niestety nie otrzymałam żadnej informacji o moim mężu. Nadal apeluję do organów państwowych i międzynarodowych, ale na razie bezskutecznie.

Co dodaje Ci sił w walce?

Mój ukochany. Ciągle myślę o tym, że nie mam prawa się poddać, bo on wiele przeszedł w Mariupolu, w Oleniwce i nadal znajduje się w rosyjskiej niewoli. Są oczywiście momenty, kiedy wydaje się, że nie ma już sił, nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, żeby sprowadzić go do domu. I w takich chwilach mam tylko poczucie winy, bo mogę wziąć kilka dni wolnych, odpocząć od wszystkiego, abstrahować się od wszystkiego, a Serhij nie może tego zrobić. Oczywiście staram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby go odzyskać.

Jaki jest cel i kto stworzył organizację pozarządową „Wspólnota Rodzin Oleniwki”?

Organizację pozarządową „Wspólnota Rodzin Oleniwki” założyła Hanna Łobowa, żona Olega Łobowa, obrońcy Mariupola, który został ranny podczas ataku terrorystycznego w Oleniwce. To ona zjednoczyła rodzimych rannych i poległych obrońców, aby nie pozwolić, aby ta tragedia poszła w zapomnienie. Celem naszej organizacji społecznej jest przede wszystkim przyspieszenie wymiany obrońców rannych w ataku terrorystycznym, ponieważ ich życie było w bezpośrednim niebezpieczeństwie i udało im się przeżyć; uczczenie także pamięci obrońców poległych w ataku terrorystycznym; i oczywiście chcemy postawić przed sądem wszystkich odpowiedzialnych za tę zbrodnię.

Opowiedz nam o działalności waszej organizacji publicznej?

Od samego początku powstania naszej organizacji pozarządowej skupialiśmy nasze wysiłki na zwróceniu uwagi na atak terrorystyczny, ponieważ po nim niestety wszystko szybko zostało zapomniane, nikt nie mówił ani nie wspominał o masowym zabijaniu jeńców wojennych. Zaczęliśmy rozpowszechniać informację o ataku terrorystycznym, pozyskaliśmy wsparcie mediów, wyjeżdżamy także za granicę, aby rosyjska zbrodnia była znana nie tylko w Ukrainie, ale także za granicą, abyśmy mieli większe szanse na znalezienie i ukaranie winnych. Kiedy się zjednoczyliśmy, zdaliśmy sobie sprawę, że nawet na poziomie państwa niewiele zostało zrobione. Przecież ciała poległych obrońców zwrócono 11 października 2022 roku, a ich identyfikacja trwała bardzo długo, co wyczerpało rodzimych obrońców. Dzięki naszym wysiłkom i spotkaniom z władzami państwowymi udało nam się w pewnym stopniu wpłynąć na przyspieszenie badań DNA. Do tej pory prawie wszystkie ciała zostały zidentyfikowane i krewni mogli je pochować.

Ponadto w Ukrainie wszczęto postępowanie karne w sprawie śmierci i obrażeń o różnym stopniu ciężkości w wyniku wybuchu w Oleniwce na podstawie art. 438 kodeksu karnego, tą sprawą miał się zająć śledczy, ale z jakiegoś powodu rozmawiał tylko z krewnymi obrońców zabitych w ataku i miał i nadal ma ich akta. Przez długi czas nie przesłuchiwał świadków ataku terrorystycznego i dopiero po naszych spotkaniach z władzami udało się to ruszyć, a świadkowie zostali przesłuchani. Obecnie ranni w ataku w Oleniwce nie są oficjalnie uznawani za rannych w Ukrainie. Chociaż istnieją dowody wideo, istnieją również zeznania obrońców, którzy wrócili z niewoli. Staramy się rozwiązać tę kwestię, aby śledczy zajmowali się również przypadkami rannych w ataku terrorystycznym w Oleniwce, tak aby atak terrorystyczny był kompleksowo badany na poziomie państwowym

Na początku sierpnia tego roku Centrala Koordynacyjna ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi zainicjowała spotkanie naszej organizacji społecznej z przedstawicielami władz i organizacjami praw człowieka, abyśmy mogli zdecydować, w jakim kierunku powinniśmy zmierzać w sprawie międzynarodowego śledztwa. Pierwszy etap został już wykonany, my wraz z organizacjami praw człowieka, z którymi współpracujemy – Regionalnym Centrum Praw Człowieka, Ukraińską Helsińską Unią Praw Człowieka, Inicjatywą Medialną im. praw człowieka skierował apel do Niezależnej Misji ONZ ds. Badania Zbrodni Wojennych w Ukrainie. Teraz wspólnie przygotowujemy się do działań przed sądami międzynarodowymi (Międzynarodowym Trybunałem Karnym i Międzynarodowym Trybunałem Narodów Zjednoczonych). Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy to się sprawdzi i czy sprawa zabijania i okaleczania jeńców wojennych zostanie podjęta, ale będziemy próbować na to wpłynąć.

Również przed rocznicą ataku terrorystycznego zarejestrowaliśmy na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta petycję z prośbą o rozpoczęcie dni żałoby i pamięci dla obrońców poległych w ataku terrorystycznym. Petycja uzyskała już niezbędną liczbę głosów, czekamy na odpowiedź Prezydenta. Ponadto zaapelowaliśmy do Deputowanych Ludowych Ukrainy o pomoc w ustanowieniu tych dni na szczeblu państwowym.

Każdego dnia pracujemy nad tym, aby sprowadzić obrońców rannych w ataku terrorystycznym. Teraz pojawiła się informacja, że ​​Ukraina inicjuje mieszane komisje międzynarodowe wspólnie z ICRC w celu przyspieszenia wymiany rannych jeńców wojennych. Nie jest jednak jasne, czy to zadziała w przypadku obrońców Mariupola. Ponieważ, na przykład, mój mąż jest ranny od kwietnia 2022 r., po raz drugi został ranny w nocy 29 lipca 2022 r., więc jest w niewoli z obrażeniami od dwóch lat i nie jest jasne, w jaki sposób komisje mieszane będą sprawdzać stan jeńców. Ale moim zdaniem zadziała to tylko w przypadku tych obrońców, którzy niedawno zostali ranni i wzięci do niewoli, ponieważ w tym przypadku łatwiej będzie udowodnić istnienie obrażeń.

Okresowo spotykamy się z organami państwowymi Ukrainy. Odbyliśmy spotkania z Rzecznikiem Praw Człowieka Rady Najwyższej Dmytrem Lubińcem, przedstawicielami Głównego Urzędu Prokuratora Generalnego Ukrainy, Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy, przedstawicielami Komendy Koordynacyjnej ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi. Na wszystkich spotkaniach słyszymy tylko, że Rosja nie chce wymieniać jeńców wojennych, ale wymiany się odbywają i dlaczego w ciągu ponad roku zwrócono tylko 11 osób z listy ciężko rannych w ataku terrorystycznym, jest całkowicie niezrozumiałe. Przecież tych ludzi zabrano na planową egzekucję i nie wiemy, co Rosjanie dla nich planują. Dlatego uważam, że organy państwowe Ukrainy zajmujące się wymianą powinny zrobić więcej. Organizacje międzynarodowe nie wymieniają jeńców wojennych, dlatego to organy państwowe Ukrainy powinny skierować wysiłki na rzecz powrotu tych, którzy bronili miasta Mariupol w całkowitym okrążeniu przez prawie 3 miesiące oraz tych, którzy byli w niewoli ponad 17 miesięcy z kontuzjami.

Niedawno, w październiku, przedstawiciele organizacji pozarządowej „Wspólnota Rodzin Oleniwki” byli w Pradze, aby przypomnieć społeczności światowej o naszych obrońcach i zbrodniach popełnionych przez Rosję. Opowiedz nam więcej o tym wydarzeniu.

Organizatorem wydarzenia jest fundacja charytatywna Trybuna Bohaterów, która wspiera rodziny poległych kibiców Ukrainy. Na meczu mogli przypomnieć o obrońcach Mariupola, a także o ataku terrorystycznym w Oleniwce. Uważamy, że przy każdej okazji należy o nich przypominać, zarówno o więźniach, jak i o zmarłych.

Ponadto tej jesieni odbyliśmy inne podróże. Pod koniec września nasze przedstawicielki Oleksandra Mazur i Ksenia Prokopenko wraz z obrońcami uwolnionymi z niewoli i przedstawicielami Kwatery Koordynacyjnej ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi odwiedziły Szwajcarię, aby porozmawiać o ataku terrorystycznym w Oleniwce i zwrócić uwagę organizacji międzynarodowych i różnych krajów. Udało im się przemówić w ONZ, wzięli udział w 54. sesji ONZ poświęconej prawom człowieka, spotkali się z przedstawicielami ICRC i przemawiali w szwajcarskim parlamencie.

Również na początku października nasze przedstawicielki Anastasia Gondyul i Svitlana Solonska odwiedziły Polskę wraz z Inicjatywą Medialną na Rzecz Praw Człowieka. Podczas Warszawskiej Konferencji na temat Ludzkiego Wymiaru OBWE nasi przedstawiciele mogli opowiedzieć swoje historie i podkreślić znaczenie ochrony ukraińskich jeńców wojennych. Działacze na rzecz praw człowieka opowiedzieli o swoim śledztwie w sprawie ataku terrorystycznego w Oleniwce, które zostało przedstawione z okazji lipcowej rocznicy.

W dalszym ciągu planujemy wyjazdy zagraniczne, aby nie dać zapomnieć o ataku terrorystycznym w Oleniwce. Jednak największym problemem jest to, że wszystkie te wyjazdy wymagają finansowania. Angażujemy się we wsparcie fundacji charytatywnych, ale to nie wystarczy, bo mogą opłacić tylko część wyjazdu, a na poziomie państwa nie przeznacza się środków na organizacje pozarządowe, które wyjeżdżają na wyjazdy służbowe, o rosyjskich zbrodniach w Ukrainie i jeńcach wojennych.

O czym marzysz, gdy spotykasz Serhija?

Chcę go wreszcie zobaczyć i usłyszeć. Chcę wiedzieć, że jest bezpieczny, czuć, że w końcu jest blisko. Często myślę o rehabilitacji Serhija po niewoli. Zbieram i zapisuję linki do różnych ośrodków psychologiczno-rehabilitacyjnych, które mogą udzielić pomocy. Czytam dodatkową literaturę, aby nie zrobić mu krzywdy, gdy wróci. Bardzo chcę przywrócić mu normalne i satysfakcjonujące życie. Teraz najważniejsze jest, żeby zabrać go do domu. A ze wszystkim innym wierzę, że razem damy sobie radę.

Jak Twoim zdaniem ukraińskie społeczeństwo może pomóc i z uwolnieniem więźniów? Czy możesz udzielić krewnym wskazówek, jak postępować w takich przypadkach?

Uważam, że o więźniach należy rozmawiać nie tylko poprzez podanie liczby osób przebywających w niewoli, ale także, jeśli to możliwe, opowiadać ich historie. Nie tylko po to, aby pamiętać, że ukraińscy obrońcy nadal są w niewoli, ale także przy każdej okazji, zarówno w Ukrainie, jak i za granicą, rozmawiać o nich. Pamiętam, jak zeszłego lata mówiono o poszczególnych obrońcach Mariupola, rozpowszechniano informacje na ich temat, ich twarze znała ogromna liczba osób i myślę, że to właśnie uratowało im życie i dlatego są teraz w domu. Choć przez długi czas przedstawiciele organów państwowych mówili, że należy milczeć, bo każda informacja może zaszkodzić, to jednak uważam, że o obrońcach Mariupola trzeba rozmawiać, konieczne jest, aby wszyscy znali ich nazwiska i twarze, wtedy oni także będą mieli szansę wrócić do domu. Wierzą w to, co o nich mówimy, że o nich walczymy, że nieustannie próbujemy nowych sposobów ich wymiany, wierzą, że nasz kraj potrzebuje ich tak samo, jak my potrzebowaliśmy ich, gdy zatrzymywali ogromną liczbę Rosjan w Mariupolu, aby zapobiec ich przejściu do innych obszarów.

Główne zalecenia dotyczące działań rodzin jeńców wojennych wskazane są na stronie internetowej Komendy Koordynacyjnej ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi, to jest mapa drogowa, o której wspomniałam wcześniej. Co zrobić, jak przyspieszyć wymianę jeńców wojennych, każdy decyduje samodzielnie. Ktoś włącza się do akcji, ktoś te akcje organizuje, ktoś rozpowszechnia informacje, ktoś udziela wywiadów, pisze artykuły, ktoś pomaga Siłom Zbrojnym, ktoś wyjeżdża za granicę, żeby porozmawiać o torturach w niewoli, ktoś rysuje ilustracje przypominające o jeńcach wojennych, ktoś jeździ na spotkania z organami państwowymi – to wszystko jest ważne. Obszarów działania jest wiele i każdy wybiera własną drogę. Oczywiście, kiedy ukochana osoba przebywa w niewoli od dwóch lat, nie można po prostu siedzieć bezczynnie, tak sądzę. Wiara w to, że wrócą do domu, jest oczywiście dobra. Ale o ich powrót musimy walczyć każdego dnia, tylko działania mogą sprowadzić ich żywych do domu.

Dziękuję za szczerą rozmowę!

Autor: Dariush Kowalczyk dla Upmp.news