Losy i spuścizna Ewy Felińskiej. Część 1
Dziś mija 230 lat od narodzin wybitnej Wołynianki Ewy Felińskiej – autorki powieści obyczajowych i ciekawych pamiętników, uczestniczki ruchu niepodległościowego, matki. Jej niepospolita biografia i obfita spuścizna pisarska są warte bliższego z nimi zapoznania. Informuje o tym Upmp.news powołując się na Monitor Wołyński.
Ewa Wendorff Felińska nie należy do grona osób, które można nazwać ulubieńcami historii. Nawet życie i twórczość jej o wiele bardziej znanego syna Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, świętego Kościoła katolickiego, są znane tylko wąskiemu gronu osób. Pragnąc przybliżyć współczesnemu czytelnikowi tę nietuzinkową postać, proponujemy opowieść o Ewie Felińskiej, którą zamieścimy na łamach «Monitora Wołyńskiego» w kilku częściach.
Zaczniemy od eseju Aleksandra Jelskiego, który ukazał się drukiem w książce pod tytułem «Sylwetki zasłużonych niewiast polskich z nad Niemna, Dniepru i Dźwiny» wydanej w Wilnie w 1906 r. Przypuszczamy, że miał wówczas ukazać się szereg takich książek, ponieważ na okładce widnieje napis «Serja I». Nie udało się nam jednak znaleźć innych książek z tego cyklu.
Pierwszą «zasłużoną niewiastą», o której opowiada w swojej książce Aleksander Jelski, jest Ewa Felińska. Poza tym autor pisze o Annie Ciundziewickiej, autorce popularnego podręcznika gospodarstwa domowego «Gospodyni litewska», oraz Gabrieli Horwatowej, która, nie mając własnych dzieci, razem z mężem przeznaczyła swój olbrzymi majątek na opiekę nad ubogimi, chorymi i sierotami.
Okładka książki Aleksandra Jelskiego
Esej autorstwa Jelskiego jest mało znanym świadectwem minionej epoki, dlatego proponujemy go Państwa uwadze w całości, zachowując oryginalną pisownię.
Poświęćmy więc chwilę uwagi Aleksandrowi Jelskiemu:
Wyjątkowe jednostki, powstając nie ze szczęścia losu, ale z tego co boli, myśląc i czując za tysiące, są narzędziami Opatrzności dla innych! Taką właśnie była Ewa z Wendorfów Gerardowa Felińska, zacności ziemianka, wpływowa autorka, której cnoty domowe i społeczne czcić nie przestanie naród.
Pomimo, iż nazwisko jej ojczyste dźwięczy z cudzoziemska, ród to jednak czysto polski i pierwotnie zwał się Wierzba, herbu Nabran; lecz gdy jeden z przodków wyemigrował do Czech, monarcha niemiecki nadał mu za zasługi wieś Wendorf (może Weindorf) – i ztąd na obczyźnie chwilowej zmiana nazwiska. Potem znowu, gdy potomkowie wrócili do Polski, zdaje się w wieku XVIII, zatrzymali jednak przydomek Wierzbów aż dotąd, o czem opowiada sama Ewa Felińska na początku pamiętników swoich.
Dziadek jej, Karol Wendorf, przybył na Litwę z Podlasia, z Ziemi Mielnickiej, a ojciec, jako wykwalifikowany patron trybunału, pojąwszy z przywiązania nadobną sierotę Zofję Sągałłównę, osiadł w Nowogródku na praktyce i, gdy w roku 1793, państwo mecenasowstwo bawili u krewnych w Uznodze (dziś powiat słucki, Gmina Zaostrowiecze, parafja klecka), przyszła im tu na świat dnia 26 grudnia pierworodna córka Ewa.
Gdzie była ochrzczoną, nikt nie wspomina o tem, nawet ona sama, boć była to straszna chwila zamieszania w kraju i łatwo z pamięci fakt wypaść mógł. Sądzę jednak, że Sakrament spełniony był w kościele kieckim, gdyż powrót do Nowogródka przeciągał się z powodu upadku tam całego mienia pp. Wendorfów, w czasie wojennym, i zaledwo z wielką trudnością zdołali oni się dźwignąć. Przybywało kochającemu się stadłu dzieci; lecz zdrowie ojca rodziny psuło się i państwo Wendorfowie, opuściwszy Nowogródek, wzięli pod Słuckiem w dzierżawę folwark radziwiłłowski Mikłaszewszczyznę, gdzie w roku 1807 (tu został popełniony błąd, chodzi o 1797 r. – red.) prawie czteroletnia Ewa straciła rodzica, zachowując dobrze w pamięci ten wypadek i wrażenie ciężkiego smutku ukochanej matki.
Niestety, biedę rodziny pomnażał wtedy stryj Ignacy, pasożyt typowy ówczesnej doby, który, rozlokowawszy się w roli opiekuna sierot, nękał wdowę, wyzyskiwał haniebnie sytuację nieboszczyka brata i wreszcie, zrujnowawszy pupilów, opuścił ich bezczelnie. Pani Wendorfowa, osoba gruntownej cnoty chrześcijańskiej, zwinąwszy w tedy gospodarstwo w Mikłaszewszczyźnie, przeniosła się do małego rodzicielskiego folwarczku pod samym Słuckiem i zabiegliwością a pracą zdołała jako tako uregulować zachwiane interesa.
Aliści niecnota szwagier, korzystając z jej dobroci, podejściem niesumiennem zamieszkał znowu w domu bratowej, lecz tym razem już z pojętą żoną i, gdyby nie zacność owej szwagierki, też oszukiwanej haniebnie przez niepoczciwego męża, nadużycia szwagra trwałyby bez końca w domu wdowy, pani Wendorfowej; ale dobre kobiety jakoś z sobą się porozumiały bez krzywdy wzajemnej.
Te wszystkie machinacje zwyrodnionego stryja Ignacego utkwiły w pamięci Ewy, bolejącej nad utrapieniami matki, więc nie oszczędziła go potem piórem, nazywając sprawy niegodziwego krewniaka po imieniu…
Była to pierwsza próba zawodów życia, borykania się z niem i poznawania ułomności ludzkich, a choć środki nader skromne pozwalały zaledwo żywić się rodzinie «kluskami, kaszą, kartoflami» i inną prostą strawą, miłość macierzyńska uszczęśliwiała sieroty, zaś przykład kształcił je i hartował. Więc ośmioletnia Ewa pomagała już w tem i owem matce, czytała bez zmyłki, modliła się z wiarą i śpiewała rzewną pieśń: «jam sierota», a rozmowy świątobliwej matki o Zbawicielu świata tak rozrzewniały jej tkliwą od natury duszę, że się nawet w ukryciu od rodzeństwa bawiła «w Niebo», przystrajając je według swej idealnej wyobraźni.
W tym czasie właśnie matka odwiozła ją do Uznohi, do ciotki Pelikszyny na naukę, gdzie guwerner klasyk uczył zebrane dzieci. Tu biedactwo, pozbawione widoku drogiej swej matki, nałamywane do dziwacznej kaligrafji, otrzymywało nie tylko linją «łapy», lecz nawet i karę dyscypliny, co wywoływało słuszne oburzenie w dzieweczce względem marnego pedagoga…
Lecz cóż za szczęście, gdy po roku może przybyła matka! Poczciwa Ewa szalała z uniesienia i radości! Niedługo to jednak trwało, gdyż pani Wendorfowa miała ztąd zabrać córkę na wyższą naukę do domu stryjostwa Ewy, w sąsiedniej Hołynce (własność Wendorfów w powiecie słuckim, w obrębie gminy Siniawka); gdzie można było nauczyć się języków obcych przy dobrych nauczycielkach i innych umiejętności, a w dodatku nabrać światowego poloru, gdyż życie tam było na stopie okazałej.
Nowa rozpacz ogarnia Ewę: lecz po wspólnej modlitwie z matką, poddaje się woli jej, a zostawszy w Hołynce, pracuje żarliwie, nabywa wiadomości, tęskniąc jednak łzawo za drogą matką i kątkami ubogiego jej domostwa, błogo przemawiającemi do serca dzieweczki podniosłej duchowo.
W tym okresie, panna dojrzewa myślą, sercem i odczuwa gorzko przeobrażenia społeczne, lekkomyślność na ruinie drogiej przeszłości, upadek ducha obywatelskiego, o czem potem opowiada znacząco i barwnie w «Pamiętniku», stanowiącym ważne źródło do historii smutnych obyczajów ówczesnych na Litwie.
Stosunki z zamożną rodziną spowodowały, że nadobna Ewa, poznawszy Gerarda Felińskiego, ziemianina wołyńskiego, który był rodzonym bratem znanego luminarza Aloizego Felińskiego, wyszła za niego zamąż w roku 1811, mając zaledwo lat 18-cie. Był to człowiek prawy, lecz gwałtowny, i w początku małżeństwa swego, opoliczkowawszy marszałka powiatu borysowskiego, gdy po tej awanturze został aresztowany, musiała go strapiona żona ratować z rąk gubernatora mińskiego Radinga, co się jej udało jakoś, z niemałą jednak boleścią i ofiarą własnej osoby.
Następny straszny rok 1812 zastał ją jeszcze na Litwie, więc daje mu w «Pamiętniku» wyraz niezwykły, równie jak i Mickiewicz w «Panu Tadeuszu». Kiedy się uciszyło i nastała epoka nadziei lepszych, widzimy Ewę Felińską mieszkającą w majątku mężowskim Wojutynie, pod Łuckiem, oddaną gorliwie obowiązkom matki i gospodyni.
Trwało to tak do roku 1833, w którym umarł mąż, zostawiając sześcioro dzieci, trzech synów i trzy córki. W ciężkiem tem położeniu, mężna wdowa opuszcza wieś i udaje się do Krzemieńca, by łatwiej się opiekować sparaliżowaną matką i kształcić dzieci. Bo choć to był rok kasaty sławnej Szkoły Krzemienieckiej, jednak siły naukowe pozostały na miejscu szczytnej tradycji umysłowej. Tu pani Felińska wzięła czynny udział w zogniskowanej pracy ludzi dobrej woli, około podniesienia moralności i oświaty ludu, tudzież zbliżenia wzajemnego antagonizmów stanowych. Była to myśl w najwyższym stopniu obywatelska.
Felińska jednak w roku 1839-ym musiała opuścić kraj, skazana na wygnanie na głęboką północ do Berezowa w guberni tobolskiej (chodzi tu o zesłanie Ewy Felińskiej na Sybir z powodu udziału w ruchu konspiracyjnym podczas Powstania Listopadowego; autor eseju nie mógł nazywać rzeczy po imieniu z powodu rosyjskiej cenzury – red.).
Była to podróż okropna i niebezpieczna, gdyż Felińska cudem tylko uszła śmierci od utonięcia na przeprawie przez głęboką rzekę. Trudy jednak podróży były niczem w porównaniu troski matczynej o los pozostałych sierot, któremi zajęła się ze zdumiewającem poświęceniem najstarsza z córek, zaledwie 12-to letnia, lecz bardzo rozwinięta umysłowo i duchowo, Paulina. Ona to na razie zastąpiła braciszkom i siostrzyczkom matkę, a potem dzieci rozebrali krewni na wychowanie, i Bóg widocznie błogosławił całemu rodzeństwu. Zauważmy bowiem, iż jednym z synów Ewy był Zygmunt Szczęsny, późniejszy arcybiskup warszawski (w roku 1862), zmarły w Krakowie 1895 r. Znakomity uczony i obywatel kraju, przyjaciel Słowackiego i nieposzlakowanej świątobliwości asceta.
Pobyt w Berezowie niepospolitej kobiety nie był bez skutku: stała się ulubienicą swoich i obcych i gdy w roku 1841 odjeżdżała do bliższego cywilizacji Saratowa, sprawiono jej owacje serdeczne gremjalnie, bo to przywilej cnotliwych nawet na obczyźnie. W Saratowie Felińska równie ujęła za serce całą społeczność. Rodacy otaczali ją czcią, tubylcy ją znali i szanowali, zaś pobyt jej tam uprzyjemniały przybywające po kolei dzieci, tak, że między innemi dwa razy odwiedzał matkę ukochany syn Zygmunt.
Tu, zachęcona przez ziomków, skreśliła po raz pierwszy swą pracę p. t. «Myśli», jakową w roku 1843 wydrukował głośny «Tygodnik Petersburski», wywołując uznanie nawet Michała Grabowskiego. Potem ukazały się inne jej utwory, a po powrocie do kraju w roku 1846 Felińska rozwija czynniejszą działalność pisarską i spisuje ciekawe nader «Pamiętniki» z życia i podróży, z roku 1852–1859.
Ewa Felińska, litografia XIX w.
Był to już kres życia wyjątkowo oświeconej i czcigodnej obywatelki. Mieszkając od powrotu z Rosji u syna swego Aloizego, w dziedzicznym Felińskich Wojutynie, zmarła tam 20 grudnia 1859 roku po krótkiej, kilkodniowej zaledwie chorobie, licząc lat 66.
Zgon tej niewiasty polskiej opłakiwała szczerze nie tylko kochająca rodzina, lecz wszyscy, co ją znali, i lud wiejski okoliczny, dla którego tyle niosła serdecznego czynu przez cały swój żywot obywatelski….
(Ciąg dalszy nastąpi).
Anatol Olich