Związki frazeologiczne: O stereotypach raz jeszcze
Odwiedziła mnie sąsiadka i znajoma w jednym. Informuje o tym Upmp.news powołując się na Monitor Wołyński.
Mieszkamy obok już od dość dawna i z biegiem czasu zwyczajne dzień dobry zamieniło się w serdeczne powitanie. Wiemy, że na przysłowiową szklankę cukru czy soli możemy zawsze po sąsiedzku liczyć.
Nie zwierzamy się sobie z osobistych spraw i nie pijemy sobie z dzióbków, ale o zwyczajnym życiu rozmawiałyśmy już nie raz i nasze poglądy na tematy tworzące tak zwaną rzeczywistość znamy doskonale.
Tego dnia «moja» Zośka zza ściany wkroczyła do mnie nieco bardziej energicznym krokiem niż zwykle. Mimo, że nie wypowiedziała jeszcze ani słowa, już było widać, że jest zła jak osa. Para dosłownie leciała jej z uszu. No, myślę sobie, ktoś musiał nieźle pojechać po bandzie, skoro taką reakcję wywołał. Nawet nie zdążyłam otworzyć ust, a już usłyszałam tyradę na kretynki w pracy i ograniczonych ludzi tak w ogóle i ze szczegółowym wyliczeniem co bardziej irytujących.
Okazało się, że pochwaliła się współpracownikom na temat wielkimi krokami zbliżającej się emerytury. Skąd więc irytacja? Oto z dobrych rad płynących szerokim strumieniem z ust koleżanek z biura. Rad dotyczących czasu, jakim wówczas będzie Zośka dysponowała.
Wszystkie te złote myśli sprowadzały się właściwie do jednej. Będzie mogła w pełni i całkowicie zająć się wnukami. To one w stu procentach zapełnią jej każdą chwilę dnia. «Przecież je kochasz» – mówię do Zochy. «Pewnie – odpowiada. – Ale to nie jest powód, abym całe swoje życie sprowadziła tylko do nich. Mam także swoje pasje i zainteresowania, a one maja rodziców».
«Nie mam zamiaru spędzić Sylwestra na niańczeniu dzieci. Zaraz po świętach wyjeżdżamy z mężem do Meksyku, aby tam powitać Nowy Rok!» – wykrzyczała i sobie poszła trzaskając Bogu ducha winnymi drzwiami. Podumałam, pokiwałam głową i na koniec stwierdziłam, że ma kobieta rację.
Stereotypy, jakie ją dopadły, są tak naprawdę obecne na każdym kroku i dotykają większość populacji ludzkiej. Denerwują nas bardzo, a i tak częstokroć przyczyniamy się do ich powielania. Jak papugi powtarzamy coś, co przez wieki stało się jakimś dziwnym przyzwyczajeniem, z którym właściwie kompletnie nie jest nam po drodze.
Na emeryturze tylko aktywność przy wnukach, dobrym specjalistą od silników może być tylko i wyłącznie mężczyzna, pranie robi kobieta, a sweter na drutach udzierga jedynie babcia. Dziadek, jak wiadomo, mógłby sobie co najwyżej oko takim szydełkiem lub drutem wydłubać. Tak sobie niestety stereotypowo myślimy.
Pić sobie z dzióbków, czyli okazywać sobie wyjątkowe uczucie, manifestować sympatię.
Być złym jak osa – oznacza bardzo dużą złość, irytację.
Pojechać po bandzie, a więc przekroczyć granicę, posunąć się za daleko.
Złote myśli, czyli doskonałe pomysły.
Powtarzać coś jak papuga, czyli bezmyślnie, bez zastanowienia.
Nie jest komuś z czymś po drodze – to znaczy, że nie zgadza się z jakąś tezą, działaniem, ideologią.
Gabriela Woźniak-Kowalik,
nauczycielka skierowana do Łucka i Kowla przez ORPEG